sobota, 12 stycznia 2013

I

Zanim zamieszczę kolejną część mojego ff, mam takie króciutkie ogłoszenie, a właściwie to nie ja, tylko James i Syriusz, którzy kazali mi podziękować naszemu cudownemu grafikowi, bez którego ta strona w ogóle by nie istniała!
Tak więc, Ace, dziękujemy Ci bardzo za motywację, wsparcie i po prostu za to, że jesteś <3



Nawet nie zorientowali się, kiedy pociąg zatrzymał się i zaczęli z niego wysiadać pierwsi uczniowie przebrani w czarne szaty.
- Pirwszoroczni! Pirwszoroczni do mnie!- rozległ się basowy głos olbrzyma z kędzierzawą brodą zasłaniającą mu połowę jego ogromnej twarzy. Syriusz i James ruszyli razem z innymi pierwszakami w kierunku drewnianych łodzi kołyszących się delikatnie na tafli srebrzystego jeziora. James omiótł spojrzeniem karawany wozów stojących na żwirowej ścieżce. Po chwili wozy ruszyły z impetem zupełnie tak, jakby zaprzężono do nich niewidzialne konie. Wkrótce oczom uczniów ukazał się masyw zamku Hogwartu. Z całą pewnością robił piorunujące wrażenie. Przyciągał uwagę nie tylko swym ogromem, lecz także niezwykłym kunsztem wykonania i dopracowaniem nawet najdrobniejszych szczegółów.  Kilku młodych czarodziejów krzyknęło z przerażenia, gdy pojawiła się przed nimi grupka duchów przyglądająca się im z zaciekawieniem.  Po chwili na przód wysunęła się bezkształtna postać mężczyzny przyodzianego w książęcy surdut.
- Nazywam się Sir Nicholas de Mimsy-Porpington i w tym roku to mi przydzielono ten chwalebny obowiązek zaprowadzenia was do Wielkiej Sali, gdzie odbędzie się Ceremonia Przydziału.  Ostrzegam was! Trzymajcie się blisko mnie. Zamek lubi płatać figle, a jego ulubionym zajęciem jest dokuczanie całkowitym żółtodziobom. Za mną!
- Lubi płatać figle?- mruknął rozbawiony James. – Sugeruje pan, że zamek jest ży…- urwał, gdy zobaczył jak schody raz-po-raz zmieniają swoje położenie, budząc tym samym uśpione dotychczas postaci na obrazach. Sir Nicholas uśmiechnął się znacząco, widząc szeroko otwarte usta uczniów. Wykonał niedbały ruch ręką i przywołał do siebie jedenastolatków.
- Psst! Widzisz tego tam z boku?- syknął Syriusz, wskazując palcem na wysokiego chłopaka z haczykowatym nosem i mocno przetłuszczonymi włosami.- To Severus Snape. Podsłuchałem raz jak matka gadała o nim z moją ciotką. Ponoć straszny dziwak. Za wszelką cenę chce się dostać do Slytherinu pomimo tego, że jego ojciec był mugolem. Ja osobiście sądzę, że ma małe szanse. Spójrz tylko na niego! Wygląda jak ostatni włóczęga! Nie sądzę, że byłby w stanie wypowiedzieć nawet najprostsze zaklęcie.
James zachichotał, ale tak naprawdę przez cały czas wpatrywał się w towarzyszkę Snape’a, która od razu przyciągnęła jego uwagę. Kompletnie do siebie nie pasowali. On: ponury, markotny, z odmalowanym grymasem na twarzy, ona: uśmiechnięta, podekscytowana, tętniąca życiem.
„Co ona w nim widzi?”, z zamyślenia wyrwał go widok ogromnej sali ze stojącymi po środku czterema długimi stołami o barwach poszczególnego domu. James spojrzał z utęsknieniem na szkarłatno-złote szaty Gryfonów.
- Proszę ustawić się w rzędach!- harmider ucichł, gdy stanowczy głos profesor McGonagall przeszył salę.- Kiedy wyczytam wasze imię zbliżycie się  do mnie, a Tiara Przydziału zadecyduje, do którego domu powinniście trafić.
McGonagall rozwinęła długą rolkę pergaminu i nasunęła okulary na czubek nosa.
- Archibald, Daniel!                                                                                                                   
Do stołka podbiegł niski brunet trzęsący się ze strachu. Siadając na krześle, o mało co nie przewrócił się o skraj swojej długiej szaty.
- Ravenclaw!- pisnęła Tiara Przydziału, a Krukoni przywitali „nowego” gorącymi brawami.
Tiara przydzielała coraz to kolejnych uczniów, wykrzykując nazwy czterech domów. W pewnej chwili James dostrzegł, że Severus oplata swoimi kościstymi palcami ramię tajemniczej dziewczyny, pokazując jej stół Ślizgonów.
- Smarkerus!- krzyknął James zanim zorientował się, co robi.- Możesz być spokojny! Na pewno przyjmą cię do Slytherinu. Tylko tam będą mogli odkryć twój niesamowity potencjał, który teraz jest ukryty pod stertą tych potarganych szmat!
Grupka pierwszoroczniaków wybuchła śmiechem, a James ukradkiem spojrzał na towarzyszkę Snape’a, która obrażona wydęła usta i potrząsnęła swoją rudą czupryną.
- Evans, Lily!
Dziewczyna zadarła głowę i dumnie pomaszerowała w kierunku drewnianego stołka.

- Gryffindor!- wrzasnęła Tiara, a z ust Snape’a wydobył się zduszony jęk. Lily popatrzyła na niego przepraszająco i przywitała się z resztą Gryfonów. 

5 komentarzy:

  1. Cała przyjemność po mojej stronie ;D
    Rozdział jest bardzo fajny, czekam na więcej :D

    OdpowiedzUsuń
  2. w końcu!
    weź pisz dłuższe te rozdziały, co ? :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale ten musiał być krótszy, żebym mogła zakończyć w lepszym momencie :D relaax. Następny dodam dłuższy ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Super. :D
    Masz w planach może jakąś retrospekcję? Np. do wspomnień Severusa?
    + może każdy rozdział będzie z innego punktu widzenia? (inna osoba jako narrator)
    Ale to tylko moje propozycje. :P
    Zapraszam do mnie: http://weirdfanfictions.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń